poniedziałek, 12 maja 2014

Camilla Lackberg "Zamieć śnieżna i woń migdałów"


Z racji tego, że drugi i trzeci tom sagi Millennium był u mnie w bibliotece niedostępny, a chciałam coś w weekend majowy poczytać to bibliotekarka dała mi książkę Camilli Lackberg "Zamieć śnieżna i woń migdałów".


Opis: "Na tydzień przed świetami Bożego Narodzenia młody policjant Martin Mohlin jedzie na wyspę Valon, by poznać rodzinę swojej narzeczonej. Uroczysta kolacja przeradza się jednak w dramat- niespodziewanie na ziemię osuwa się martwy senior rodu i najbogatszy członek rodziny Liljecronas- Ruben. Martin nie ma wątpliwości, że doszło do morderstwa. Sytuacja jest tym bardziej niebezpieczna, że z powodu zamieci śnieżnej nie można wydostać się z wyspy. Uwięzieni w domu goście czują na plechach oddech śmierci...

CAMILLA LACKBERG, jedną z najciekawszych szwedzkich pisarek, uznawana za mistrzynię skandynawskiego kryminału. Jest także autorką książeczki dla dzieci i dwóch książek kulinarnych. " 



Czytając te opisy z okładek po przeczytaniu książek dochodzę do wniosku, że mam do czynienia z kolejnym opisem, który podaje błędne dane. Pierwszym z nich jest to, że Maetin jedzie poznać rodzinę swojej narzeczonej, a w rzeczywistości ona jest jego dziewczyną, nie narzeczoną. Drugim jest fakt, że w opisie jest iż "niespodziewanie na ziemię osuwa się martwy senior rodu (...)", a w książce martwy senior rodu nie osuwa się na ziemię, jedynie twarz opada mu w talerz. Niby dwie drobne informację, ale drażnią mnie, powinny być rzeczywiste z treścią książki, bo wprowadzają w błąd.

Początkowo czytając książkę, byłam zaskoczona, że na okładce autorka książki uznana jest za jedną z najciekawszych szwedzkich pisarek, uznawaną za mistrzynię skandynawskiego kryminału, a książka ta, czy opowiadanie jest tak prosto napisane. Książkę tą przeczytałam bardzo szybko w 1/4 dnia. Od pierwszych stron wydała mi się płytką lekturą, bez specjalnego wstępu, którego mi brakowało. Wątki poboczne także nie wiem po co były w tej książce, skoro nie wprowadzały nic nowego do fabuły i nie były z niczym powiązane. W sumie można nazwać to bardziej opowiadaniem niż lekturą. Dla mnie to było bardzo mdłe, można powiedzieć, że nawet nijakie. Nie czułam napięcia. Rozczarowałam się niesamowicie. Fabuła była nieciekawa, nie wciągająca.

Gdzieś przeczytałam, że była to jedna z pierwszych książek tej autorki i możliwe, że ćwiczyła dopiero swój dryg pisarski. Generalne po przeczytaniu tej książki powinnam inne jej autorstwa omijać szerokim łukiem, ale muszę dorwać inne i przekonać się dlaczego na okładce nazwana jest ona mistrzynią skandynawskiego kryminału.


Czytaliście to? Podobało Wam się? Byliście tak samo rozczarowani jak ja?

2 komentarze: