poniedziałek, 1 listopada 2021

Saga o Fjallbece (tom 4) Camilla Lackberg "Ofiara losu"

W stylu pisania autorki jest coś takiego, że jej dzieła czyta się płynnie, nie ma tutaj niepotrzebnych opisów i przesadnej ilości dialogów. Camilla Lackberg ma bardzo lekkie pióro i talent do podtrzymywania ciekawości czytelnika.


Opis: "Policja w Tanumshede bada wypadek samochodowy. To, co wygląda na tragiczne zdarzenie bez śladów niecnych intencji, okazuje się czymś całkowicie innym. Kiedy dochodzi do kolejnego, równie tajemniczego zdarzenia, pojawia się hipoteza - a jeśli ofiary obu wypadków zamordowano? Policja w Tanumshede ma pełne ręce roboty, tym bardziej, że w mieście kręcony jest telewizyjny reality show. Obecność kamer podsyca konflikt między „gwiazdami” i miejscową społecznością. Czy zabójca kryje się w małej grupie głodnych mediów ludzi współpracujących z programem? Patrik Hedström ma problem z tą sprawą. Jednocześnie zajęty jest przygotowaniami do zbliżającego się ślubu z Ericą. Czas i wysiłek poświęcony na planowanie tego wydarzenia przeradza się we frustrację i stres. Napięcie jest tym większe, że u Patrika i Eriki mieszka jej siostra Anna z dziećmi. Niełatwo jest poradzić sobie z drobnymi kompromisami codziennego życia i ściganiem zabójcy, co widać szczególnie wyraźnie, kiedy Erica zaczyna podejrzewać, że Anna interesuje się całkowicie nieoczekiwanie jedną z osób z kręgu jej przyjaciół..."

"Ofiara losu" to czwarty tom serii o Fjallbece wydawnictwa Czarna Owca. Poprzedni tom pt. "Kamieniarz" zakończył się na wątku Anny, który pozostawił mnie w osłupieniu. Nie mogłam doczekać się kiedy poznam dalsze jego losy. Niestety w tym przypadku się rozczarowałam. Owszem poznałam dalsze losy bohaterów, ale spodziewałam się czegoś innego.

W tej części Patryk mierzy się z dwoma morderstwami. Pierwsze wygląda na zwyczajny wypadek samochodowy, ale policjantowi od początku coś nie pasuje. Natomiast drugie ciało zostaje znalezione w śmieciach i tutaj nie ma wątpliwości co do tego, że ofiara została zamordowana. Równocześnie w miasteczku filmowane jest reality show, a główni bohaterowie przygotowują się do ślubu. Jeśli lubicie połączenie kryminału z elementami powieści obyczajowej to dobrze trafiliście.

Czyta i słucha się bardzo lekko i nie można się oderwać, bo lektura jest bardzo dobrze napisana. Jednakże dla mnie był to najsłabszy tom z sagi, który czytałam. Może wpłynęły na to wątek ślubu, który momentami mnie irytował i reality show. Tutaj mogliśmy obserwować zachowanie i wypowiedzi uczestników, którzy zachowywali się podobnie do niektórych 12-latków. Byli bardzo infantylni i oderwani od rzeczywistości.

Domyśliłam się również kilku wątków, ale nie ukrywam, że zakończenie rozjaśniło mi cały obraz sytuacji. Moje zdanie, że była to najsłabsza książka z tej sagi nie jest równoznaczne z tym, że mi się nie podobała. Z pewnością sięgnę po kolejne tomy z tej serii, bo mimo wszystko była to bardzo przyjemna lektura. 

Pozdrawiam!





niedziela, 24 października 2021

Nowa cykl książek od Camilli Lackberg "Złota klatka"

Oczywiście swoją przygodę z Camillą Lackberg rozpoczęłam od "Księżniczki z lodu". Seria oczarowała mnie, ale po dłuższej przerwie mam takie uczucia, że pędzi ona nieśpiesznie i w jednym tempie. Miałam sięgnąć za czwarty tom powyższej serii, więc "Złota klatka" na półce czekała kilka miesięcy. Teraz sięgnęłam po nią w formie audiobooka. "Złota klatka" to pierwsza książka z serii "Faye" wydawnictwa Czarna Owca.


Opis pochodzi ze strony lubimyczytac.pl: "Pierwsza część nowej serii królowej szwedzkiego kryminału.

Inteligentna i piękna Faye ma wszystko – wspaniałego męża, ukochaną córeczkę i luksusowy apartament w najlepszej dzielnicy Sztokholmu. Jednak pozory mogą mylić... Jej idealne życie to w rzeczywistości desperackie próby zadowolenia Jacka. Dręczona przez mroczne wspomnienia z Fjällbacki, Faye coraz częściej czuje się jak zamknięta w złotej klatce. Nie może pozbyć się wrażenia, że poświęciła swoje ambicje na rzecz mężczyzny, który coraz bardziej się od niej oddala.

Kiedy Jack i ich córka Julienne nie wracają z rejsu łodzią, a policja dostrzega w mieszkaniu kałużę krwi, podejrzenie szybko spada na męża Faye. Co przed nią ukrywa? Czy zabił własną córkę? Nic w życiu Faye nie będzie już takie, jak do tej pory.

„Złota klatka” to trzymający w napięciu thriller o determinacji, sile charakteru i brutalnej zemście." 

Jak ja żałuję, że dopiero teraz sięgnęłam po tą książkę! Fantastycznie się jej słuchało. Od pierwszych słów autorka wzbudziła moje zainteresowanie, które utrzymywało się przez całą historię. Powieść rozpoczyna się jak obyczajówka, a akcja płynie bardzo leniwie, ale wzbudza ciekawość. Czuć również, że kryje jakąś mroczną tajemnicę.

Główna bohaterka to z pozoru pusta lalka, której zadaniem jest dobrze wyglądać przy swoim bogatym i wpływowym mężu biznesmanie. Spędza czas na spotkaniach z koleżankami i dbaniu o urodę, a także dba o dom i córkę. Jednakże to tylko pozory - w środku skrywa się niezwykle inteligentna, błyskotliwa, zaradna i przebiegła kobieta.  Według mnie postacie są świetnie wykreowane. Idealnie oddają atmosferę i obraz osób z wyższych sfer, które zamieszkują Sztokholm. 

Ciekawym zabiegiem jest również przedstawienie akcji na dwóch, a nawet trzech płaszczyznach czasowych: wypadku, życia w Sztokholmie i wspomnień z rodzinnego domu. Fabuła jest rozbudowana, a wątki spójne. Nie ma tutaj miejsca na nudę, bo trzyma w napięciu od pierwszych stron. Zakończenie otwiera nam oczy na wszystkie wydarzenia i wyjaśnia działania bohaterów.



Znajdziecie tutaj thriller o tym do czego pcha nas zdrada i chęć zemsty, a także dużo feministycznych poglądów, ale ostrzegam autorka potrafi tak budować napięcie, że nie będziecie mogli się oderwać. Cały czas nie rozumiem tych średnich ocen na lubimyczytać.pl. Bardzo dużo czytam i coraz rzadziej coś tak bardzo podoba mi się jak powyższa książka. Może to idealny czas dla niej? Dla mnie fantastyczna powieść! 

niedziela, 17 października 2021

Komisarz Jakub Mortka w powieści 'Farma lalek' Wojciecha Chmielarza

"Farma lalek" to druga cyklu o komisarzu Jakubie Mortce, a kolejna z serii "Ze strachem" Wojciecha Chmielarza. Okładka ostaje od reszty poprzedniej z tego cyklu, czyli "Podpalacza", bo nie doczekała się jeszcze aktualizacji i bardzo szkoda. Uwielbiam jak książki na półce zachowane są w jednym stylu - szczególnie ich grzbiety. 



Jeśli znacie twórczość Wojciecha Chmielarza to wiecie, że jego kryminały trzymają w napięciu i bardzo dobrze się je czyta. Jeśli nie znacie to już wiecie, a więcej dowiecie się poniżej. Przejdźmy zatem do opisu książki z okładki.

Opis: "Krotowice - miasteczko zagubione gdzieś w Karkonoszach. Jedenastoletnia Marta nie wraca do domu na noc. Policja rozpoczyna poszukiwania i szybko odnajduje pedofila, któy przyznaje się do gwałtu i zabójstwa. Ale to tylko początek. Stare uranowe sztolnie kryją bowiem wiele tajemnic.
Dla komisarza Jakuba Mortki staż w Krotowicach miał być odpoczynkiem i spokojną chwilą na przemyślenie własnego życia. Zamiast tego będzie zmuszony szukać sprawcy makabrycznej zbrodni, której okrucieństwo przerasta wszystko, z czym do tej pory się spotkał."

Nasz komisarz Jakub Mortka trafia na "staż" do Krotowic, które znajdują się w malowniczych Karkonoszach. Jego zesłanie miało być spokojną pracą w małym miasteczku, gdzie nigdy nie było większych przestępstw, aż do teraz. Niestety przyjdzie mu się zmierzyć z największą sprawą, jaką widzieli tamtejsi policjanci, a do tego nadal będzie musiał zmagać się z własnymi problemami i słabościami. 

Akcja tej książki dzieje się w pięknych okolicznościach przyrody - akurat miałam okazję w trakcie czytania znajdować się w Karpaczu i podwójnie czerpać przyjemność z czytania. Została tutaj idealnie oddana atmosfera prowincjonalnego miasteczka. Sama akcja długo się rozkręca, co nie oznacza, że źle się czyta tę powieść. Książka nie męczy, a strony lecą jedna za drugą. Kolejny raz autor udowodnił, że ma lekkie pióro, które przyciąga uwagę czytelnika. Nie znajdziemy tu zbyt długich opisów, które są zazwyczaj niepotrzebne.

Zagadka, którą skrywa rozpracowywana sprawa trzyma w napięciu i autor tak prowadzi akcję, że trudno wytypować sprawcę. Bohaterowie mają złożone osobowości, nie są jednopłaszczyznowi na czym powieść wiele zyskuje. Sam komisarz Mortka jest bohaterem, którego trudno polubić. Jako człowiek i policjant posiada wiele wad, ale przez to staje się dla czytelnika bardziej ludzki. No może oprócz momentów, gdzie autor przekoloryzował w moim odczuciu akcje i dzieją się tam rzeczy, które czynią z naszych bohaterów osoby niezniszczalne i niepokonane. 



Powieść idealna na jesienne wieczory. Nie powaliła mnie na kolana, ale nadal określiłabym ją mianem bardzo dobrej książki, przy której spędzicie bardzo miło czas. Z pewnością nie jest to moje ostatnie spotkanie z komisarzem Mortką, ale ja ostatnio lubię robić sobie przerwy z niektórymi bohaterami, żeby bardziej zatęsknić. Też tak czasami macie?

czwartek, 7 października 2021

Szczęśliwy poranek zmienia wszystko - Robin Sharma "Klub 5 Rano"

"Klub 5 Rano" Robina Sharmy to opowieść o tym jak szczęśliwy poranek zmienia wszystko i sprawia, że stajemy się ludźmi sukcesu. Zakupiłam tę książkę po tym jak przeczytałam dwie pierwsze strony stacjonarnie w empiku. Stwierdziłam, że poranki to bardzo trudny dla mnie czas i przed 6 nie funkcjonuję, więc może ten poradnik zmieni coś w moim życiu.



Opis: "Robin Sharma opowiada o tym, jak ludzie sukcesu, wielcy geniusze oraz tytani biznesu zaczynają dzień. Poranna praktyka Robina Sharmy pomaga wstawać o świcie, umożliwiając spokojne wejście w dzień, Dzięki radom autora zyskujemy cenny czas na myślenie, ćwiczenia, rozwój osobisty i kreatywne działanie.

W każdym życiu, zwłaszcza w najtrudniejszych chwilach, drzwi możliwości oraz bramy do magii otwierają się szeroko, udowadniając, że wszystkie nasze przeżycia to wynik pewnego inteligentnego, często nielogicznego planu, który ma na celu przybliżyć nas do naszych największych mocy, najwspanialszych okazji oraz wyższego celu. Wszystko, czego doświadczamy, podczas podróży przez życie, w gruncie rzeczy jest genialnie zaprojektowane, abyśmy poznali nasze najprawdziwsze talenty, odkryli nasze prawdziwe "ja" oraz lepiej poznali wspaniałego bohatera, który żyje w każdym z nas. Tak, w każdym z nas. Także w tobie."

Kto nie lubi - niech nie czyta opisu. Ja jednak chciałabym się do niego odwołać, bo wprowadził mnie w błąd. Oczekiwałam poradnika z gatunku samorozwojowych, który zmotywuje i zainspiruje mnie do działania. Co otrzymałam? Opowieść o biznesmence i artyście z wątkiem romantycznym. Jakie było moje zaskoczenie, gdy zaczęłam czytać i okazało się, że powyższa książka ma formę powieści.

"Klub 5 rano" rozpoczyna się w momencie, gdy nasi główni bohaterowie - artysta i biznesmenka spotykają się na wykładzie Zaklinacza Słów i w momencie nieoczekiwanej przerwy spotykają bezdomnego, który zaprasza ich na swoją wyspę. Oczywiście oboje zgadzają się i dopiero na wyspie dowiadują, że człowiek przebrany za bezdomnego w rzeczywistości jest milionerem i postanawia nauczyć ich, jak osiągnąć sukces porównywalny do jego sukcesów. Każde wydarzenie i dzień zostaje przerywany przez sporą ilość sloganów typu: nie spędzaj za dużo czasu w mediach społecznościowych, porzućmy przeciętność i wszystko, co zwyczajne.

Każdy rozdział przeładowany jest cytatami. Tutaj przyznam Wam się, że z papierowej wersji przerzuciłam się po 100 stronach na audiobook, bo nie byłam w stanie skupić się na czytanej treści. Mądrości były przedstawione w sposób nijaki i nudny. Niestety słuchając audiobooka nie było lepiej. Książka była męcząca i niestety nie zainspirowała mnie ani nie zmotywowała do wstawiania o 5 rano. Zawierała mnóstwo niepotrzebnych dialogów i dyskusji, które nie miały żadnego merytorycznego sensu. Dialogi przy tym były nienaturalne, a poczucie humoru autora niestety nie w moim guście.

Autor w dziwny sposób przedstawia zalety wczesnego poranka. Dla mnie nieatrakcyjny i nie do przejścia. Wartościowych treści było zdecydowanie mniej,  niż sama książka zawierała stron. Po co tak męczyć czytelnika i dodawać niepotrzebną treść? Może gdyby wskazówki z tej książki zostały przedstawione w inny sposób, to zmieniłabym zdanie o niej. Teraz niestety jestem na nie i nikomu nie będę polecać tej pozycji.



Wiem, że wiele osób uważa iż pisanie o nieciekawej książce jest marnowaniem czasu i energii, ale mi zależało na czymś. Chciałam pokazać, że nie wszystkie pozycje trafiają w mój gust i na mojej półce pojawiają się buble. Straciłam czas, żeby ją przeczytać, to te dodatkowe 20 minut zbyt wiele nie zmieni w moim życiu, a przynajmniej może Wy zaoszczędzicie swój czas. 

Pozdrawiam!

czwartek, 30 września 2021

Dorota Milli "To jedno zdjęcie"

Zabierając się za lekturę Doroty Milli "To jedno zdjęcie" odhaczyłam kolejną pozycję na mojej półce, która czekała na swój debiut bardzo długo. Nie zabierałam się za nią wcześniej, ponieważ chyba jej objętość mnie odstraszała. Nie wiedziałam też czego mam się spodziewać w środku, ponieważ nie czytałam nic wcześniej powyższej autorki. 


Teraz po lekturze mogę Was ostrzec przed przeczytaniem opisu książki. Czytajcie go na własną odpowiedzialność, ponieważ nie wprowadza do historii, a praktycznie ją streszcza.

Opis: "Eugenia Lipiec dobrze wie czego chce, i zwykła sięgać po to bez wahania. Gdy dostaje propozycję wyjazdu do Londynu, nie zastanawia się długo i wyrusza w drogę, która ma ją zaprowadzić na szczyt świata mody. Podąża za marzeniem by zostać top model. Nie jest to jednak łatwe, tym bardziej, że gdy trzeba iść na ustępstwa, wrodzona duma lubi wpędzać ją w coraz to większe kłopoty... Spragniona przygód Eugenia rzuca się w wir wydarzeń. Gdy na drodze do szczęścia spotyka mężczyznę, który pochodzi z odmiennego świata, w którym królują prawo i porządek, z wrodzonym wdziękiem postanawia przeciągnąć go na swoją stronę, świetnie się przy tym bawiąc. Spokojny Tom i żywiołowa Eni razem odkrywają sekrety Londynu, przy okazji poznając swoje własne. Dokąd ich to zaprowadzi? Pokaże to jedno, wyjątkowe zdjęcie."

"To jedno zdjęcie" to literatura obyczajowa i romans. Dwa gatunki, które czytam. Szczególnie romanse są bliskie mojemu sercu, a z literaturą obyczajową bywa różnie, ale często przyjemnie kończą się nasze spotkania. Zerkając na lubimyczytać.pl pozycja ta ma wysokie noty, bo prawie 7/10 - i tym często sugeruję się sięgając po jakąś książkę.

Zacznijmy od końca, czyli od tego, że powieść ukazuje co może się stać, gdy żyje się beztrosko, pogardliwie traktuje ludzi, nie rozwiązuje spraw do końca i unosi się dumą i chęcią odniesienia sukcesu, a także odmawia się przyjęcia pomocy.

Autorka tej książki ma jakieś upodobanie do nietypowych imion, a wręcz dziwacznych. Wiem, że staropolskie imiona wracają, ale tyle równocześnie w jednej powieści? Macie grupę przyjaciół, którzy nazywają się Eugenia, Lukrecja, Florentyna, Tomisław, Drogomir? Nie sądzę. Chyba, że jesteście mocno po sześćdziesiątce.  Czy w innych książkach autorki też jest tyle staropolskich imion?

Nie poczułam również sympatii do głównej bohaterki. Eugenia, a raczej nasza Eni to młoda, niedojrzała, momentami bezczelna i cyniczna osoba. Skupiona na sobie i osiąganiu własnych celów. Jest bardzo lekkomyślna i zapatrzona w siebie. Trudno polubić taką osobę, gdy człowiek na każdym kroku widzi jej wady i błędy.

Znajdziemy tutaj bardzo dużo opisów różnych miejsc z miasta Londyn. Widać sympatię autorki do tego miasta. Niestety nie wprowadza to dynamiki do rozwleczonej akcji. Muszę to napisać... w tej powieści mało się działo i momentami było nudno. Dla mnie przede wszystkim tematyka była nudna i płyta.

Nie interesuje mnie świat mody, a w 80% akcja skupia się ona na życiu modelek. Jak wyglądają trudy pracy modelki, jej dzień, dieta, terminy i relacje z bookerem, który przygotowuje je do pracy w branży i wspiera ją na każdym etapie.

Niestety nie zostałam zachęcona by sięgnąć po inne książki autorki. Być może zaczęłam od najsłabszej albo typowo nie w moim guście, ale tej mówię NIE. Musiałam wspomagać się audiobookiem, żeby ją skończyć. Jeśli moja opinia jest krzywdząca dla autorki, to napiszcie swoje opinie.

Pozdrawiam!



 

poniedziałek, 27 września 2021

Remigiusz Mróz "Egzekucja" Tom 14

Moja ulubiona seria książek doczekała się 14 tomu. To jest niesamowite! Przed nami "Egzekucja" -  kolejna część z prawniczym duetem w roli głównej - Chyłka i Zordon. Przyznać się, kto nie zna tych dwoje? Jednak nie! Nie chcę wiedzieć. Wolę myśleć, że są tutaj osoby, które jak ja, uwielbiają twórczość Remigiusza Mroza. 


Żartuję oczywiście. Każdy ma inny gust i może lubić inne książki. Szanuję wszystkie konstruktywne komentarze i dyskusje. 

Moja przygoda z twórczością Remigiusza Mroza rozpoczęła się w kwietniu 2018 roku. Zabrałam się za Kasację i przebrnęłam przez wszystkie dostępne tomy z serii. Wtedy jeszcze na czytniku, bo teraz nie ma opcji, żebym nie kupiła papierowej wersji. Książki z tej serii są jedynymi, które kupuję w ciemno zaraz po premierze. Świadczy to tylko o mojej ogromnej sympatii do Joanny Chyłki i Kordiana Oryńskiego. Zdradzę Wam coś jeszcze - nadal nie obejrzałam ekranizacji. Boję się! Nie chcę się irytować, że coś jest inaczej niż w książce i mojej głowie.

Zatem skoro słowa wstępu mamy za sobą, to przejdźmy do okładkowego opisu.

Opis: "Minęły trzy miesiące, od kiedy Kordian Oryński zaginął. Przez cały ten czas Chyłka robiła wszystko, by go odnaleźć, ale nie natrafiła na żaden ślad.
Prawniczka nie zamierza jednak się poddawać. Aby zapewnić sobie fundusze na dalsze poszukiwania, prowadzi biuro porad prawnych i mimo że nie może sama reprezentować klientów przed sądem, nic nie stoi na przeszkodzie, by wykorzystywała do tego kogoś innego. Jednocześnie stara się doprowadzić do uchylenia decyzji sądu dyscyplinarnego o usunięciu jej z zawodu.
Nic nie wskazuje na to, by w którejkolwiek ze spraw udało jej się odnieść sukces - aż do momentu, kiedy zgłasza się do niej policjant oskarżony o zabójstwo cywila..."

Po tylu częściach trudno jest autorowi zaskoczyć czymś nowym. Wierni czytelnicy wiedzą czego się spodziewać, znają styl autora, charaktery bohaterów i ich przygody. Jednakże tutaj było inaczej. W tej części autor skupił się na prywatnym życiu naszych bohaterów, ich przeżyciach i uczuciach. W posłowiu sam się do tego przyznał, że takie było zamierzenie. Tylko jedna scena odgrywała się na sali sądowej. Czy uważam to za wadę? Niekoniecznie. Lubię kwestie związane z prawem i sądownictwem, ale rozumiem, że bohaterowie mają swoje życie prywatne i ono jest również ważne. Liczę, że w kolejnej części pojawi się jakaś sprawa, która będzie w stylu tych pierwszych tomów.

Jeśli musiałabym się do czegoś przyczepić, to momentami zastanawiałam się, czy nasi bohaterzy są nieśmiertelni, a może jak koty mają kilka żyć i zawsze spadają na cztery łapy? Dobrze jednak, że mają tyle szczęścia, bo o kim byśmy dalej czytali? Przy takiej ilości tomów trzeba liczyć się z tym, że pojawią się rysy w historii. Wątek z Konsorpcjum też lekko mnie uwiera, ale jestem w stanie uwierzyć w taką zorganizowaną grupę. Podobnie jest z Piotrem Langerem - tyle razy występował u boku naszych bohaterów, że nawet da się lubić Sadystę z Mokotowa. Każdą wadę da się obrócić w zaletę, gdy spojrzymy na to z innej perspektywy.


W tej części było mniej ciętego języka Joanny, ale wynikało to z aktualnej sytuacji. Zgadnijcie natomiast w jakim stanie spotykamy się z nią na pierwszych stronach powieści? Oczywiście, że upojenia alkoholowego. To wraca do niej jak bumerang i chyba jest jej wizytówką.

Czyli wszystko jest po staremu... a jednak całkiem inaczej. Nie mogę zdradzić dlaczego, ale szybko przekonacie się o tym, gdy sięgniecie po "Egzekucję". Inna niż poprzednie, a jednak taka sama. Chyba ta część była nam potrzebna, by uporządkować uczucia naszych bohaterów. Natomiast ich życie nadal pozostaje nieuporządkowane i strach się bać, co czeka ich dalej...





Teraz proszę raportować, kto już po lekturze? Kto również sympatyzuje w tej serii? Kto oglądał serial? A komu może nie podobała się ta część? 


sobota, 25 września 2021

Seria "Powrót" tom 3 pt. "Gaja" autor Karolina Wójciak

Moją przygodę z tą sympatyczną i rozgadaną autorką - Karoliną Wójciak, rozpoczęłam od serii Powrót. Zamówiłam całą serię, bo lubię mieć na półce wszystkie tomy i wzięłam się za "Bruna". Po dwóch miesiącach sięgnęłam po "Ernesta" i po kolejnych dwóch za "Gaję". Czemu w takich odstępach czasowych? Ponieważ dawkowałam sobie przyjemność z czytania tej wielowątkowej i wielogatunkowej powieści. 



Opis z okładki: " Gaja wychowała się w atmosferze skrzętnie skrywanych przed światem tajemnic, omawianych jedynie szeptem nad jej głową. Była świadkiem przemocy, a potem nauczyła się żyć w domu, w którym jedynie pozornie zapanował spokój. Wydawało jej się, że może ufać rodzicom i mieszkającym w domu obok Sianeckim. Jednak najbardziej ranią ją najbliżsi. Kiedy więc musi się zmierzyć z najtrudniejszym momentem w jej życiu, zostaje sama.

Ernest, nie mogący poradzić sobie z własnymi demonami przeszłości, odpycha dziewczynę od siebie. Czy uczucie, jakie połączyło Ernesta i Gaję przetrwa tę trudną próbę? Czy mogą sobie nawzajem zaufać? Czy tragedie, jakie miały miejsce w ich domach, rozdzielają ich na zawsze?"

Książki z tej serii trudno zakwalifikować do jednego gatunku literackiego. Kryminał? Też. Romans? A owszem. Dramat? W pewnym sensie. Powieść psychologiczna? Niekoniecznie, ale zawiera wiele wątków psychologicznych. Znajdziemy tutaj opis przyjaźni, pierwszej miłości, trudnych relacji z rodzicami, kłamstwa, przemoc domową, życie w małym miasteczku, przeżycia z Afganistanu i wiele innych.

Nie jest to seria bez wad. Zdaję sobie sprawę, tym bardziej gdy dużo czytam kryminałów, że niektóre wątki były mało realne dla polskiej rzeczywistości. Przykładem może być wątek z Antkiem i Gają - policjant prowadzący śledztwo i mieszkający w domu podejrzanych/oskarżonych. Kolejny wątek to szkoła, ale tutaj musiałabym zaspoilerować. Tłumaczę to sobie tym, że jest to fikcja literacka i autorka na potrzeby powieści może zmieniać rzeczywistość.

W tej części znajdziemy odpowiedzi na wszystkie zagadki z tej serii, a także nowe wątki, które dopiero pojawiły się w "Gai".

Seria ta bardzo mocno skłania nas do refleksji nad przemocą domową, tym co skrywa się w niektórych domach i jaki wpływ ma to na członków rodziny. Osobiście cały czas zastanawiałam się nad Ernestem. Był bliższy mojemu sercu, niż Gaja. Zastanawiałam się ile jest w stanie znieść jeden człowiek, gdy non stop coś spada na jego barki. Natomiast nasza tytułowa bohaterka była dla mnie mało wiarygodna - z jednej strony jeszcze dziecinna, a z drugiej zbyt mało wykazywała emocji, a zbyt dużo kierowała się rozumem i mocnym kręgosłupem moralnym. Od razu stawiałam 17-letnią siebie na jej miejscu i miałam w głowie inne wyobrażenie reakcji na wydarzenia, ale z drugiej strony mnie ukształtowało inne dzieciństwo, inni rodzice. Każdy z nas pewnie postąpił by inaczej, bo wpływ na to ma mnóstwo czynników.

Jeśli chodzi o takie techniczne aspekty, to czcionka jest optymalna, rozdziały krótkie, a wszystko czyta się błyskawicznie. Historia opowiadana jest z dwóch perspektyw Gai i Ernesta. Każdy rozdział nosi tytuł ich imienia i wiemy, kto aktualnie opowiada.

Z pewnością nie jest to moje ostatnie spotkanie z autorką. Uwielbiam oglądać jej stories na Instagramie - bardzo gadatliwa i sympatyczna osoba. Nie mogę doczekać się kiedy zdobędę jej najnowszą książkę, a zaplanowałam to na miesiąc październik.



Miłej lektury :)





piątek, 27 sierpnia 2021

Stuart Turton "Demon i mroczna toń"- czy to kolejna rewelacyjna powieść kryminalna z nutką magii?





Kto z Was czytał "Siedem śmierci Evelyn Hardcastle" i również zachwycił się tym kryminałem z elementami fantastyki? Ja byłam oczarowana tamtym światem! Nikogo zatem nie powinny dziwić moje oczekiwania względem najnowszej książki autora pt. "Demon i mroczna toń". Oczekiwałam czegoś podobnego, ale z drugiej strony zaskakującego.

Akcja powieści dzieje się w XVII w. w roku 1634. Z Batawii do Amsterdamu wyrusza siedem statków należących do Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej. Pasażerami jednego ze statków, Saardama, jest między innymi: gubernator kolonii, jego żona i córka, a także kochanka. Jako więzień zostaje przewożony także słynny detektyw Samuel Pipps i oddany mu uczeń i ochroniarz Arent Hayes.

Przed wypłynięciem na morze tajemniczy trędowaty zwiastuje, że statek nie dotrze do celu. Nikt nie bierze jego słów poważnie, dopóki na statku nie zaczynają dziać się zatrważające rzeczy...

Kim jest tytułowy demon i czego chce od pasażerów?



Jeśli ktoś szukał w tej powieści realiów żeglugi i życia na statku w XVII w. mógł zostać bardzo rozczarowany. Autor nie opisał niczego interesującego, a nawet mam wrażenie, że nie przygotował się odpowiednio z tego tematu. Sama nie byłam zainteresowana tą dziedziną, ale chętnie poznałabym podstawowe informacje.

Przykro mi to pisać, ale po lekturze czuję się bardzo rozczarowana, znudzona i zmęczona. Książka była dla mnie dziwna w odbiorze i bardzo mi się dłużyła - szczególnie pierwsza część. Według mnie znajdowało się w niej mnóstwo zbędnej treści. Przez całą powieść ogarniał mnie mrok i ponura atmosfera. Może to było celowe zamierzenie autora, ale mnie nie przyciągało do tej książki. Mam wrażenie, ze cała fabuła została słabo poprowadzona.

Same postacie były niejakie i brakowało im charakteru i takiego zagłębienia w ich psychikę. Przez co trudno było się w kogokolwiek wczuć. Założyłam również, że w XVII wieku w dialogach będzie wyczuwalne pochodzenie bohaterów. Nie było. Dialogi wszystkich bohaterów odbywały się w podobnym tonie i z wykorzystaniem podobnego słownictwa.

Zazwyczaj przy tego typu lekturach nadrabia zakończenie. Tutaj niestety też nim jestem rozczarowana. Nie podobało mi się.

Największym atutem tej powieści jest okładka. Ona jest wręcz magiczna i wyjątkowa. Przepięknie prezentuje się na półce. Te złote litery, te kolory. Kupiła mnie w całości. Niestety pięknie ubrana historia mnie nie kupiła. Widocznie nie w moim guście albo w złym okresie ją przeczytałam.



Chętnie poczytam o Waszych odczuciach o tej powieści. Macie podobne zdanie, czy całkowicie inne? Na lubimyczytać.pl widziałam mnóstwo pozytywnych opinii i jestem zaskoczona. Widocznie znowu jestem w mniejszości. 


poniedziałek, 23 sierpnia 2021

"Narzeczona na dłużej" Monika Serafin

Krótka opinia o książce Moniki Serafin "Narzeczona na dłużej"

źródło: https://wydawnictwoniezwykle.pl/narzeczona-na-chwile-narzeczona-na-dluzej

Jednym z pierwszych audiobooków, które przesłuchałam na EmpikGo była "Narzeczona na chwilę". Powieść lekka, przyjemna i romantyczna. Opowiadała o losach Mackenzie Wilson i Quintena Warricka. Panna Wilson pracuje jako sprzątaczka, żeby utrzymać siebie i swoją siostrzenicę. Zatrudniona w firmie pana Warricka pewnego dnia otrzymuje nietypową propozycję. Ma udawać narzeczoną prezesa...

Pierwsza część nie zachwyciła mnie, ale spędziłam przy niej mile czas i z sentymentu, a także ciekawości jak potoczyły się dalsze losy bohaterów postanowiłam sięgnąć po drugi tom pt. "Narzeczona na dłużej". 

Niestety drugi tom okazał się być pisanym na siłę. Nie chcę spoilerować wydarzeń, ale dla mnie wszystko działo się za szybko, a niektóre wydarzenia mam wrażenie, że zostały dodane, żeby książka zwiększyła objętość. Zabrakło mi napięcia, które było w pierwszej części. Najważniejsze kwestie zostały rozwiązane na początku książki, więc druga część powieści wygląda jakby autorce zabrakło pomysłu.

Natomiast jeśli spojrzeć na te dwa tomy, jako debiut pisarki to oczekuję, że autorka rozwinie swoje pióro i powstanie coś w tym stylu, ale jeszcze ciekawszego i pełnego emocji.

niedziela, 22 sierpnia 2021

Czarna Owca Medycyny, czyli nieopowiedziana historia psychiatrii

Czy są tu osoby, które tak jak ja, zachwycają się serią Wydawnictwa Poznańskiego pt. "Zrozum"? Ich książki fantastycznie wyglądają na regale. Idealnie ze sobą współgrają i mają bardzo ciekawą szatę graficzną. Dobrze, ale czy treść wewnątrz jest również interesująca?

Po "Co nas (nie) zabije" i "I (nie) żyli długo i szczęśliwie" przyszła pora na zapoznanie się z książką autorstwa Jeffrey'a A. Liebermana i Ogiego Ogasa pt. "Czarna owca medycyny. Nieopowiedziana historia psychiatrii".


Według okładki z tej książki dowiemy się:
  • Co łączy Zygmunta Freuda ze Steve'em Jobsem?
  • Jak wyglądały prehistoryczne przypadki trepanacji czaszki?
  • Dlaczego choroby psychiczne leczono lobotomią?
  • Co wspólnego ma gangster Al Capone z kompozytorem Robertem Schumannem?
Opis: "Przez lata psychiatria uchodziła za czarną owcę medycyny. Wizyta u psychiatry była ostatecznością i często wiązała się z ostracyzmem społecznym. Nie pomagał fakt, że powstające teorie dotyczące leczenia schorzeń psychicznych często były ze sobą sprzeczne.

Jeffrey A. Lieberman - były szef Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego - prowadzi nas, wręcz w detektywistyczny sposób, przez historię jednej z najciekawszych dziedzin medycyny. Pokazuje trudności, przed którymi stawali psychiatrzy, próbując znaleźć przyczyny chorób i sposoby na skuteczne ich wyleczenie. Ale przede wszystkim opowiada o tym, jak długo psychiatrzy musieli walczyć o udowodnienie tego, że choroby, którymi się zajmują, istnieją naprawdę."


Zanim przejdziemy do bardziej szczegółowej recenzji, wytłumaczmy sobie jedno. Ten poradnik ma na celu odczarować złą sławę, jaką jest obdarzona psychiatria. Uświadomić ludziom, że nie należy stygmatyzować ludzi chorych psychicznie i należy ich leczyć, a nie ukrywać ich chorobę.

Przejdźmy zatem do bardziej szczegółowej opinii. Przypominam, że każdy subiektywnie odbiera daną lekturę, a na odbiór ma wpływ mnóstwo czynników, dlatego nie musimy tak samo oceniać danej książki.

Sięgając po "Czarną owcę medycyny" spodziewałam się znaleźć tam historię danej dziedziny medycyny i osobliwe przypadki chorób psychicznych oraz ich sposoby leczenia. Obie te rzeczy znalazłam w tym poradniku, ale dla mnie zdecydowanie zbyt mało było przypadków chorób, a te części należały do najciekawszych.

Książka pod względem prezentowanych treści jest bardzo nierówna. Część informacji to powszechnie znane fakty idealne dla laików. Natomiast druga część zawiera specjalistyczne informacje, które mogą być mało ciekawe i zrozumiałe dla osób z poza branży. Pierwsza część zawiera również mnóstwo nużących faktów na przykład o podręczniku psychiatrycznym. Przez to wszystko moje zainteresowanie lekturą rosło i malało w zależności od prezentowanej treści. W pewnym momencie tak mnie ten poradnik znudził, że porzuciłam go na dłuższy czas.

Na szczęście wróciłam do niego i dotarłam do drugiej części, która jest zdecydowanie bardziej ciekawa dla czytelnika, który niewiele ma wspólnego z psychiatrią. Autor uświadamia nam jak wiele zmieniło się w tej dziedzinie medycyny w przeciągu kilkudziesięciu lat i jak wiele jeszcze jest do zrobienia.

Jeśli mam ją oceniać jako całość, to jest to ważna lektura, która tłumaczy nam pewne choroby i to jak ważne jest podjęcie leczenia, jak ono może wpłynąć na komfort życia i stan zdrowia człowieka. Z drugiej strony psychiatria nadal traktowana jest jako gorsza dziedzina medyczna, ale musimy mieć nadzieję, że z biegiem lat będzie coraz lepiej, a my będziemy posiadać coraz większą świadomość z zakresu psychiatrii.