piątek, 27 sierpnia 2021

Stuart Turton "Demon i mroczna toń"- czy to kolejna rewelacyjna powieść kryminalna z nutką magii?





Kto z Was czytał "Siedem śmierci Evelyn Hardcastle" i również zachwycił się tym kryminałem z elementami fantastyki? Ja byłam oczarowana tamtym światem! Nikogo zatem nie powinny dziwić moje oczekiwania względem najnowszej książki autora pt. "Demon i mroczna toń". Oczekiwałam czegoś podobnego, ale z drugiej strony zaskakującego.

Akcja powieści dzieje się w XVII w. w roku 1634. Z Batawii do Amsterdamu wyrusza siedem statków należących do Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej. Pasażerami jednego ze statków, Saardama, jest między innymi: gubernator kolonii, jego żona i córka, a także kochanka. Jako więzień zostaje przewożony także słynny detektyw Samuel Pipps i oddany mu uczeń i ochroniarz Arent Hayes.

Przed wypłynięciem na morze tajemniczy trędowaty zwiastuje, że statek nie dotrze do celu. Nikt nie bierze jego słów poważnie, dopóki na statku nie zaczynają dziać się zatrważające rzeczy...

Kim jest tytułowy demon i czego chce od pasażerów?



Jeśli ktoś szukał w tej powieści realiów żeglugi i życia na statku w XVII w. mógł zostać bardzo rozczarowany. Autor nie opisał niczego interesującego, a nawet mam wrażenie, że nie przygotował się odpowiednio z tego tematu. Sama nie byłam zainteresowana tą dziedziną, ale chętnie poznałabym podstawowe informacje.

Przykro mi to pisać, ale po lekturze czuję się bardzo rozczarowana, znudzona i zmęczona. Książka była dla mnie dziwna w odbiorze i bardzo mi się dłużyła - szczególnie pierwsza część. Według mnie znajdowało się w niej mnóstwo zbędnej treści. Przez całą powieść ogarniał mnie mrok i ponura atmosfera. Może to było celowe zamierzenie autora, ale mnie nie przyciągało do tej książki. Mam wrażenie, ze cała fabuła została słabo poprowadzona.

Same postacie były niejakie i brakowało im charakteru i takiego zagłębienia w ich psychikę. Przez co trudno było się w kogokolwiek wczuć. Założyłam również, że w XVII wieku w dialogach będzie wyczuwalne pochodzenie bohaterów. Nie było. Dialogi wszystkich bohaterów odbywały się w podobnym tonie i z wykorzystaniem podobnego słownictwa.

Zazwyczaj przy tego typu lekturach nadrabia zakończenie. Tutaj niestety też nim jestem rozczarowana. Nie podobało mi się.

Największym atutem tej powieści jest okładka. Ona jest wręcz magiczna i wyjątkowa. Przepięknie prezentuje się na półce. Te złote litery, te kolory. Kupiła mnie w całości. Niestety pięknie ubrana historia mnie nie kupiła. Widocznie nie w moim guście albo w złym okresie ją przeczytałam.



Chętnie poczytam o Waszych odczuciach o tej powieści. Macie podobne zdanie, czy całkowicie inne? Na lubimyczytać.pl widziałam mnóstwo pozytywnych opinii i jestem zaskoczona. Widocznie znowu jestem w mniejszości. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz