wtorek, 29 kwietnia 2014

Katarzyna Bonda "Polskie morderczynie"


Chciałabym Wam przedstawić książkę na którą natknęłam się przy zaliczeniu z pedagogiki resocjalizacyjnej. Katarzyna Bonda napisała bardzo niezwykłą książkę o tytule "Polskie morderczynie". Uważam, że warto zapoznać się z tą książką. Jest niezwykła.
Swoją recenzję wystawię na podstawie mojego wypracowania na jej temat, ominę tylko streszczenie, bo mało kto lubi wiedzieć co wydarzy się przed przeczytaniem lektury.


             Wybrałam książkę Katarzyny Bondy „Polskie morderczynie”, ponieważ temat kobiet skazanych za zabójstwo jest bardzo kontrowersyjny. Kobiet, które zabijają jest zdecydowanie mniej na świecie, niż mężczyzn. Media zawsze starają się kreować wizerunek zabójczyń jako bestii w ludzkiej skórze, gorszej niż zabójca mężczyzna. Skupiają się na wywołaniu sensacji i często robią w ten sposób wiele złego. Książka ta pozwala nam poznać 14 skazanych z ich własnych wypowiedzi na temat między innymi miłości, macierzyństwa, pieniędzy, marzeń i śmierci. Natomiast zbrodnie poznajemy na podstawie akt sądowych. W tej książce nie znajdziemy oceniania, krytykowania, ale da nam wiele więcej, mnóstwo do myślenia i spojrzenia na różne sprawy z innej perspektywy. Warto zapoznać się z tą książką.
            Katarzyna Bonda przeprowadziła w ciągu dwóch lat wiele kilkugodzinnych wywiadów z każdą z czternastu bohaterek swojej książki. Słowo bohaterki, brzmi tu bardzo absurdalnie, ale jej książki są one bohaterkami, to dzięki nim powstała ta książka. Są to kobiety w różnym wieku, z różnych środowisk, które zostały skazane, za popełnienie okrutnej zbrodni przeciwko drugiemu człowiekowi. Autorka, jak wspominałam wyżej, udostępnia nam w każdej sprawie dwie wersje. Pierwsza to spowiedź każdej z osadzonych, a druga ukazuje suche fakty, czyli wpisy z akt sądowych.
            Na początku pisania tego eseju trzeba podkreślić, że wszystkie informacje zawarte w tej książce są prawdziwe, a kobiety biorące udział w projekcie dobrowolnie i nieodpłatnie zgodziły się na ujawnienie swoich wizerunków, ale niektóre personalia bohaterek, ofiar i osób trzecich zostały zmienione ze względu na dobro i spokój rodziny, dzieci, świadków w procesach.

            Pomysł napisania tej książki w głowie autorki zrodził się kilka lat temu, gdy obserwowała najgłośniejsze procesy kobiet oskarżonych o morderstwo. Patrząc na te kobiety zrodziło jej się w głowie pytanie „jak to możliwe, że te kobiety uczestniczyły w tak brutalnych zbrodniach, same zabiły albo wszystko ze szczegółami zaplanowały, a morderstwo wykonywały rękami mężczyzn. Jakie są? Dlaczego? Co wyróżnia je spośród innych kobiet? Skąd wzięła się agresja?”. Zbrodnia podzieliła, życie tych kobiet na dwie części i tak są też pokazane te kobiety. Pierwsza część składa się z rozmowy ze skazaną, a ich zbrodnie poznajemy z rozdziałów, które powstały na podstawie akt sądowych.
           W ostatniej części książki znajdziemy wywiady, między innymi z nadkomisarzem Bogdanem Lachem, z seksuologiem, prof. Zbigniewem Lwem Starowiczem oraz z Lidią Olejnik, dyrektorem Zakładu Karnego dla kobiet w Lublińcu. Jest tam także epilog z 2007 roku, w którym zawarte są informacje na temat bieżącego życia 14 skazanych, o których mowa w wcześniejszej części książki.
 Należy zacząć od tego, że wiele skazanych inaczej opisuje swoje życie, niż jest to pokazane w aktach. Dają nam często złudny obraz normalnego życia. Niektóre kłamią, inne stosują mechanizmy wyparcia, a jeszcze inne (często maltretowane przez męża) opisują to czego nie było widać z zewnątrz. Domyślam się, także, że wiele z tych kobiet wstydzi się tego jak żyła, jakie miała życie i chce je jakoś ubarwić. Czytając wypowiedzi skazanych, a potem dane zawarte w aktach nie dociera do mnie jak niektóre kobiety mogą być takie brutalne, w jaki sposób zabić, nie mając uczuć, nie mając skrupułów. 
            Przechodzę teraz do moich przemyśleń, spostrzeżeń i wszystkiego tego co przyszło mi do głowy w trakcie i po przeczytaniu tej książki. Nie są to wszystkie rozważania, ale wybrane te które chciałam poruszyć.
W trakcie czytania wypowiedź Ewy brzmiała dla mnie tak inaczej, na tle innych morderczyń. Tutaj miałam wrażenie, że ona całkowicie jest świadoma tego co zrobiła. Była to zbrodnia i trzeba odbyć za nią karę. Zabójstwo jest karalne i doskonale zdaje sobie z tego sprawę oraz ze swoich czynów. Podkreślam to, ponieważ wiele z tych kobiet nie czuje się winne, nie ma wyrzutów sumienia, wybielają się, zrzucają winę na kogoś innego, nie przyznają się do swoich czynów. Czytając wywiady na końcu książki, dowiadujemy się z jednego z nich, że w naturze kobiet jest zrzucanie winy na kogoś innego.
Myślimy o nich w ramach „te zabójczynie, te morderczynie”, nie skupiamy się na tym, że one kiedyś, przed zabójstwem miały jakieś życie, często rodzinę. Jedne miały całkiem normalne życie, normalne rodziny, inne żyły z alkoholikami, narkomanami i przestępcami. Nie możemy zatem powiedzieć, że one są takie, bo np. są z patologicznych rodzin. Kobiety z normalnych rodzin także dopuściły się zabójstwa. Jednakże trzeba pamiętać, że okoliczności takiego zabójstwa w każdym przypadku są inne, pobudki także. Nie można wszystkich oceniać jednorako.
Zaskakująca jest także wypowiedź Krystyny, która wyszła już z więzienia i nie potrafi poza nim za bardzo żyć. Niby cieszy się wolnością, ale się jej boi. Uważam, że duży wpływ ma także na to fakt, iż poszła ona do domu opieki, nie czekała na nią specjalnie rodzina, ponieważ córki są już dorosłe i mają swoje rodziny. Zaskakujące jednak jest, że większość z osób przebywających w więzieniu marzy o wolności, a czasami nie potrafią już z tej wolności korzystać, boją się jej. Bezpieczne czuły się ograniczone w więzieniu, gdzie wszystko odbywało się według regulaminu.
Wielkim zaskoczeniem dla mnie jest to, że w jakiś sposób najbardziej skupiłam się na tych kobietach co mąż je maltretował i zabiły go z zemsty. Jest mi ich w jakiś sposób żal, są mi bliższe. Jakie życie musi być okrutne, żeby kobiety z bezradności, z poniżenia, bólu, żalu dokonywały zbrodni i dopiero po niej doznawały spokoju, ulgi, poczucia bezpieczeństwa. Myślę, że w tym przypadku często winne jest społeczeństwo, które nie dostrzega, a nawet nie chce dostrzegać tego, że u kogoś źle się dzieje. Takie kobiety nie otrzymują pomocy, chcą chronić swoje dzieci, są na skraju wyczerpania psychicznego, wieczne huśtawki nastrojów, niepokój, brak bezpieczeństwa, niepewność doprowadzają do tego, że z bezsilności, często z poczuciem, że jest to jedyne rozwiązanie, dopuszczają się zabójstwa.
Najbardziej wstrząsnęło mną zabójstwo dokonane przez Monikę. Wraz z towarzyszami zabili oni niewinnego maturzystę, a wcześniej torturowali go. Umierał w mękach. Ta zbrodnia z całej książki wywarła na mnie największe emocje. Jaki człowiek musi być okrutny, żeby dopuścić się takiego czynu? Jak można w tak okrutny sposób znęcać się i torturować chłopaka? W tym momencie zastanawiam się, co dzieje się w głowie osoby dokonującej takiego zabójstwa. Czy jej w ogóle szansa na jej zresocjalizowanie? Myślę, że po odbyciu kary i wyjściu na wolność bez skrupułów może ona dopuścić się kolejnego tak brutalnego zabójstwa.
Początkowo spoglądając na zdjęcia kobiet, które brały udział w napisaniu tej książki, widziałam spoglądające na nas zupełnie zwyczajne, często uśmiechnięte osoby. Dopiero po przeczytaniu całej książki i wertowaniu stron dostrzegłam, że każda z nich w moim odczuciu ma wymalowane na twarzy, że jest groźna, dopuściła się strasznego czynu i potrafi zabić. Nie wiem, czy perspektywa zmieniła mi się po przeczytaniu, czy dopiero wtedy przyjrzałam się im dokładniej. Przerażający jest fakt, że te kobiety normalnie funkcjonowały w społeczeństwie i obok nas jest tysiące takich kobiet i patrząc na nie, nie zastanawiamy się czy są w stanie zabić, a często każdy z nas jest zdolny do zbrodni.
Kontrowersyjny jest dla mnie rozdział Prawda – fałsz, w którym bohaterka Beata jest poddana badaniu na wykrywaczu kłamstw. Wyszło na nim, że mówi ona prawdę i nie próbowała zabić zwierzchniczki z pracy, ani nie zabiła jej męża. Niestety polskie prawo nie uznaje wyników wykrywaczem jako dowód. Jeśli w rzeczywistości ona nie zabiła i jest skazana niesłusznie to dla mnie to jest straszne, w głowie się nie mieści. Widocznie nie ma jak tego udowodnić. Zresztą całe śledztwo jest poszlakowe. Nie powinno tak być, ale niestety niektórych spraw niekiedy się nie przeskoczy, tylko właśnie to, że skazana osoba jest niewinna i jej pobyt w więzieniu, a nawet niesłuszne oskarżenia, mogą wpłynąć niszcząco na psychikę takiej osoby. Może ona czuć się oszukana, bezradna i zła na państwo oraz sądownictwo. Takie coś może prowadzić do bardzo złego, do chęci zemsty, nieufności, wrogości dla kraju, władzy, sądownictwa, więziennictwa. Sytuacje tego typu nie powinny mieć miejsca.
Jedną z najcenniejszych wartości tej książki jest jej wiarygodność. Każda z tych bohaterek zgodziła się na ujawnienie siebie, swojej historii, swojego życia. Choć nie wszystkie przyznały się do zarzucanych im czynów, wszystkie łączy fakt odbywania kary. Dostarcza ona także szereg informacji na temat dokonywania morderstw przez kobiety, pochodzenia społecznego i jego wpływu na ich rozwój, wybory, jak i dalsze życie osadzonych, które nie kończy się w momencie uwięzienia ich. To także wyróżnia tą książkę na tle innych.
„Polskie morderczynie” Katarzyny Bondy stawiają trudne i może dla niektórych niewygodne pytania. Jest ona nam potrzebna, aby wyzbyć się nawyku łatwego oceniania i generalizowania. Nie można zapomnieć, że często o takich zbrodniach wiemy tyle, co i w jaki sposób przekażą nam media, a każda z tych historii, nie tylko przedstawionych przez Katarzynę Bondę miała swój początek, występowały różne okoliczności. Najgorsze przestępstwo zawsze jest wypadkową kilku czynników. Nie wydawajmy zbyt pochopnych opinii społecznych, tym bardziej, że morderstwo jest nierzadko dramatem ofiary, ale i kata.
Warto zaznaczyć, że książka ta ma nie tylko wartość faktograficzną. Na szczególną uwagę zasługuje także jej wymiar ideowy, czyli przekonanie, że każdej z tych historii należy wysłuchać, oraz pewność, że zło jest czymś nie do rozpoznania, zanim się tak po prostu nie ujawni.
Reasumując, uważam, że warto zapoznać się z książką Katarzyny Bondy „Polskie morderczynie”, nawet tylko po to, żeby zobaczyć, że to co kreują media często różni się od rzeczywistości. Jednakże najcenniejsze dla mnie jest to, że to dzieło pobudziło mnie do rozważań, przemyśleń, spojrzenia na różne sprawy z innej perspektywy. Często wyrobienie sobie zdania, dostrzeżenie czegoś. Łamie ona wiele stereotypów. Ukazuje świat morderczyń przed dokonaniem zbrodni i jak do tego doszło z akt. Poznajemy także opinie psychologów, na temat skazanych.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz