środa, 20 listopada 2013

Pedagogika, a rzeczywistość

Chcę napisać coś na temat moich studiów dokładnie pedagogiki opiekuńczo-wychowawczej i hospicyjnej oraz jak to się ma do rzeczywistości, otoczenia, pracy.

Mam wrażenie, że mało kto traktuje moje studia i doświadczenie poważnie.
Większość mam wrażenie, że myśli, iż studiuję coś niepotrzebnego, bo "kto nie umie się opiekować dzieckiem, nie mówiąc o wychowaniu?",  jednakże patrząc na niektórych rodziców mam ochotę nimi potrząsnąć i powiedzieć im jaką krzywdę robią swojemu dziecku i jakie może to mieć skutki w przyszłości.
Dodam, że doświadczenie, które zdobyłam jako niania jednego dziecka i późniejsza praca w żłobku, gdzie miałam kontakt z dużą grupą małych dzieci, plus teoria jaką zdobywam na studiach powoduje, że dostrzegam wiele porażek rodziców. Rozpoczynając od mówienia do dzieci, postępowania z nimi, karmienia, kończąc na wychowaniu i nawykach.




Boli mnie, gdy widzę na zakupach malutkie dzieci w fotelikach zamontowanych w wózkach. Może jest tak szybciej i wygodniej, ale dziecko, które w takim foteliku musiało zostać przetransportowane samochodem wystarczająco długo czasu spędziło w pozycji półleżącej. Zabranie ze sobą gondoli i zamontowanie jej nie sprawi za dużo kłopotu, a pozwoli dziecku odpocząć w pozycji odpowiedniej dla jego wieku. Wielu rodziców nie zdaje sobie sprawy ile taki maluch powinien czasu spędzić w pozycji półleżącej, czyli w foteliku, lub nie położonym całkiem na płasko leżaczku.

Następnym przypadkiem przy którym ciężko jest mi przejść nic nie komentując są zakupy ze starszym dzieckiem, szczególnie w supermarketach. Dziecko biega pomiędzy półkami, albo krzyczy lub co gorsza płacze w wózku. Rodzice poirytowani zazwyczaj uciszają takie dzieci, co powoduje coraz gorsze zachowanie dziecka. Mało, które dziecko wytrzyma na zakupach patrząc co mama robi, a przy tym nudząc się. Wystarczy uatrakcyjnić dziecku zakupy. Informować co pakujemy do wózka. Dawać do rączki różne przedmioty i tłumaczyć co to jest. Starsze dzieci zaangażować w zakupy- kazać mu wybrać, którą paprykę bierzemy, albo kazać mu przynieść jakiś produkt. Wszystko zależy od dziecka, jego wieku, ale możliwości jest sporo.

Ostatnią rzeczą jaką poruszę w tym poście jest spędzanie czasu wolnego z dzieckiem. Mam na myśli zabawy na świeżym powietrzu. Dziecko codziennie powinno być na dworze, czasami pogoda na to nie pozwala, ale w domu także można spędzić fajnie czas. Możemy zorganizować prace plastyczne, gimnastykę, pomoc w gotowaniu. Nie aprobuję oglądania przez większość dnia przez dziecko telewizora oraz zbyt wczesnego użytkowania komputera. Jest tyle świetnych sposobów na spędzenia czasu, zajęcia dziecka. Najłatwiejszym i najbardziej szkodliwym są media. Nie uważam, że wcale nie powinno oglądać bajek, czy grać w gry, ale można to planować z głową, wybierać edukacyjne programy, które czegoś uczą.




Oczywiście to są tylko 3 przykłady, a jest ich o wiele więcej. Nie chce jednak przedłużać i zanudzać. Chcę jedynie zwrócić uwagę na to ile dobrego dają studia w połączeniu z doświadczeniem. Przede wszystkim człowiek "zna teorię", wie do czego dane zachowania prowadzą, co szkodzi, co sprzyja, jak rozwiązać dany problem, jak zorganizować dziecku czas. Doświadczenie pokazuje, że każde dziecko jest inne, że trzeba mieć parę alternatyw, że danego zachowania może być wiele przyczyn. Mój wpis nie jest bezpośrednią krytyką, jest ukazaniem ważnych spraw przez wspomnienie o najczęstszych porażkach rodzicielskich. Nie trudno o nie w dzisiejszym świecie, gdzie ważna jest pogoń za pieniądzem, mało czasu dla dziecka i frustrację rodziców.

Wy także twierdzicie, że takie studia są niepotrzebne? Jak podoba się Wam mój wpis? Chcielibyście więcej wpisów w tej tematyce?