wtorek, 3 marca 2020

Jak zaczęłam biegać? Stwardnienie rozsiane, a bieganie.

Początkowo chciałam w jednym wpisie zawrzeć wszystkie informacje na temat biegania, jakie przyjdą mi do głowy. Od mojej historii biegowej do wszystkich innych informacji. W trakcie pisania postanowiłam jednak, że rozłożę to na przynajmniej dwa wpisy. Pierwszy z nich będzie dotyczyć tego kiedy i jak rozpoczęła się moja historia biegowa. Zatem zainteresowane osoby zapraszam do dalszej lektury - może Wasze początki wyglądały podobnie?


 


Istnieją dwie grupy czytelników, które w tej chwili mogą czytać mój wpis. W pierwszej grupie są osoby, które dopiero planują rozpocząć swoją przygodę z bieganiem lub dopiero zaczęli i szukają dodatkowych informacji na ten temat. W drugiej grupie są osoby, które biegają lub dawniej biegały. Osoby z obu grup są tutaj mile widziane, ponieważ dla początkujących biegaczy mój wpis może być pomocą i wskazówką, a osoby z drugiej grupy mogą podzielić się z nami w komentarzach swoim doświadczeniem i wiedzą.





Początki mojej przygody z bieganiem miały miejsce w 2015 roku. Pewnego dnia postanowiłam, że schudnę za pomocą cudotwórczego biegania, więc po pracy wskoczyłam w dresowe spodnie 3/4, bawełnianą koszulkę i zwykłe tenisówki. Bez rozgrzewki i bez przygotowania poszłam biegać. Większego błędu nie mogłam zrobić! Po pół kilometra nie mogłam złapać tchu. Myślałam, że płuca przestały mi pracować. Dodatkowo dokuczał mi ogromny ból w kostkach i łydkach. Przez kilka kolejnych dni powtarzałam tę czynność, zwiększając dystans o 200 metrów. Za każdym razem wracałam bez tchu i miałam problem z wyregulowaniem ciśnienia. Pojawiły się bóle głowy i kolan. Nawet prowadzenie samochodu sprawiało ból, bo miałam zgiętą nogę i odczuwałam ogromny dyskomfort w kolanie. Nie czułam w ogóle radości z tej aktywności, więc szybko ją porzuciłam.



Kolejne podejście do biegania miało miejsce dwa lata później. Tym razem lepiej się do tego przygotowałam. Zamieniłam tenisówki na buty, w których chodziłam na siłownię i fitness. Zwiększył się dystans, który mogłam przebiec do 2,5 km. Polepszyło się moje samopoczucie, ale nadal bardzo bolały mnie nogi. Pamiętam, że w tym przypadku również po kilku razach znowu porzuciłam bieganie, ale zaczęła we mnie kiełkować sympatia do tego sportu.



W kolejnym roku miałam okazję niecałe 3 razy wybrać się biegać, ponieważ z każdej wyprawy wracałam ciągnąć za sobą nogę. Nie wiedziałam co się dzieję. Nasiliły się zawroty głowy i bóle nóg. Przez trzy miesiące byłam w stanie chodzić tylko do pracy, a po niej musiałam się położyć, ponieważ nie miałam na nic siły. Ostatecznie dowiedziałam się, że choruję na stwardnienie rozsiane i najprawdopodobniej miałam rzut, o którym nie wiedziałam. Na pełną diagnozę czekałam 2 lata, ale już w połowie tego czasu zmieniły mi się priorytety w głowie i stwierdziłam, że należy zadbać o swoje zdrowie i ciało. Kilka razy w lipcu 2018 roku wybrałam się biegać. Robiłam dystanse 4 kilometrowe, ale jeden lekarz odradził mi tego typu aktywność, więc przestałam to robić ze strachu, że pogorszy się mój stan zdrowia. Jakie to było mylne założenie!



Na początku roku 2019 postanowiłam, że zacznę ćwiczyć. Systematycznie i bez dłuższych przerw. Początkowo moje treningi trwały 10-12 minut co dwa dni, ale z każdym miesiącem było lepiej. Dłuższe treningi i coraz częściej. Za każdym razem gdy odczuwałam dyskomfort z okolic kończyn, to zmuszałam ciało do wysiłku. Wychodzę z założenia, że albo mi pomoże albo będę się dalej źle czuć. Wiosną stwierdziłam, że spróbuję ponownie zacząć biegać, ale tym razem z rozsądkiem i głową. Postanowiłam podejść do tego sportu od innej strony. Bałam się, że znowu wyjdę biegać i nie będę miała siły wrócić do domu.



Pierwszym moim krokiem było poszukanie stron internetowych z informacjami na temat biegania osób ze stwardnieniem rozsianym. Wpisując frazę w google, jako pierwsza propozycja wyskakuje ta strona . Klikając w nią znalazłam interesujące mnie informację i strony. Zapoznając się z nimi utwierdziłam się w przekonaniu, że nie ma przeciwwskazań do biegania z tą chorobą. Trzeba bardziej uważać i obserwować swoje ciało, ale można biegać. Dostępne są opaski dla chorych, które w razie braku kontaktu ze mną będą informować na co choruję. Dodatkowo postanowiłam, że będę biegać w miejscach, gdzie bliskie mi osoby mogą z łatwością mnie znaleźć, wiedzą gdzie jestem i gdybym nie wróciła po 2 godzinach, to mają mnie szukać. Tak, takie miałam początki. Bałam się bardzo, że w trakcie biegu padnę na ziemię. Tylko w domu o tym wiedzieli. Właśnie bieganie pomogło mi w oswojeniu się z ostateczną diagnozą i myślami, które po niej przychodzą. Biegając mogłam płakać i przemyśleć wszystko. Czułam ukojenie i ogromną siłę. Śmiało mogę powiedzieć, że sport pomógł mi się uporać z tym, co niesie taka diagnoza.

Następnie odszukałam strony dla początkujących biegaczy. Te strony pokazały mi jak mam zacząć, żeby zaraz nie odpaść na starcie, żeby sobie nie zaszkodzić. Ubrałam się w to co miałam i wystartowałam. Tym razem nie zrezygnowałam po kilku dniach. Założyłam sobie, że będę biegać co dwa dni i dotrzymałam słowa. Dopiero później zaczęłam kompletować akcesoria do biegania, ale o tym w kolejnym wpisie.



Z każdym biegiem zwiększał się czas trwania treningu i dystans. Nie patrzyłam na tempo. Nie robiłam tego dla kogoś, ale dla siebie. Tylko sobie udowadniałam, że mogę więcej. Starałam się nie łapać kolki i zmniejszać ilość i czas przerw w bieganiu. Pojawiły się takie elementy jak rozgrzewka i rozciąganie po treningu, ale aktualnie tego nie stosuję. Wiem bardzo źle, ale gorzej mi się po tym biegało.



Odkąd biegam i ćwiczę regularnie skończyły się moje problemy z drętwieniem rąk i nóg, bólem kręgosłupa, słabą kondycją i wiecznym zmęczeniem. Rzadko kiedy zdarza mi się robić popołudniową drzemkę. Nie jestem wiecznie zła i sfrustrowana. Bieganie wspaniale pomaga oczyścić umysł z negatywnych myśli i emocji. W trakcie treningów podjęłam wiele dobrych decyzji i realizuję je do dzisiaj. Nie wyobrażam sobie nie biegać. Z każdego treningu robię raport na instagramie, ponieważ napędza mnie to do działania i słyszałam już nie raz, że motywuję inne osoby. Nie jest moim celem schudnięcie, ale skłamałabym pisząc, że nie cieszy mnie smuklejsza sylwetka. Brakuje mi jeszcze deficytu kalorycznego, ale pracuję nad zdrowymi nawykami. Wszystko małymi krokami. Przez 26 lat prowadziłam mało sportowy i zdrowy tryb życia, więc nie oczekuję, że w miesiąc to naprawię. Potrzeba do tego systematyczności i chcę, żeby to było na stałe, a nie tylko na teraz. Trenuję dla zachowania jak najdłuższej sprawności i jest to moja metoda na rozładowanie napięcia. Dopiero teraz zauważyłam, że moje ciało bardzo się zmieniło i jestem zadowolona z tej zmiany.



Pomiędzy treścią wstawiłam kilka zdjęć z biegania, po bieganiu, przed bieganiem. Wszystko to znajdziecie u mnie na Instagramie. Tam również jest kilka zdjęć z wcześniejszych prób biegowych, ale za dużo czasu zajęłoby mi znalezienie ich na dysku.



Interesuje Was taka tematyka? Aktualnie aktywność fizyczna, książki i paznokcie to trzy pasje, którym się oddaje. Oprócz tego jest jeszcze praca, rodzina i przyjaciele. Nie ma miejsca na negatywne myślenie, zamartwianie się i leniuchowanie. Właśnie w tym odnalazłam sposób na 'chorobą'. Wspomnę jeszcze, że nie ja się do niej dostosuję, tylko ona do mnie i mojego trybu życia.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz